5. Nocny Wrocław Półmaraton
Długo się zbierałem do opisania wrażeń z tego półmaratonu i cały czas nie wiem co napisać. Był to bieg, w którym przeplatały się ze sobą skrajne wrażenia i oceny, ale po kolei… Nocny Wrocław Półmaraton to kolejny przystanek do celu – Korony Polskich Półmaratonów. Przyjechaliśmy na miejsce startu w porze obiadowej i może dlatego nie było żadnego problemu z odbiorem pakietów. Kolejki na wszystkich stanowiskach były raczej związane z szukaniem dokumentów i wpisywaniem danych do oświadczeń. Można więc z czystym sumieniem pochwalić organizację wydawania numerów, których miało być ponad 11 tysięcy!! Pogoda niestety nie zachęcała do zwiedzania. Jedynym punktem “wycieczki” po mieście był węglowodanowy posiłek na rynku. Przed startem pogoda, z resztą tak jak w Warszawie, zaczęła się poprawiać – przestało padać, odczuwalna temperatura wzrosła z kilku do kilkunastu stopni. Przed startem był jeszcze czas na zwiedzenie wyremontowanego stadionu, na którym już niedługo mieliśmy kończyć trasę półmaratonu. Jeszcze tylko depozyt… i właśnie rozczarowań czas nadszedł – białe worki i numery pisane ręcznie markerem. Naklejki z numerami byłyby lepszym rozwiązaniem, a na pewno bardziej czytelnym.
Bieg
Najpierw jednak trzeba jeszcze ustawić się w odpowiedniej strefie startowej, a najlepiej poszukać baloników, za którymi można rozpocząć bieg… i kolejny zonk – moim oczom ukazało się 5 baloników na 2:00 we wszystkich kolorach stref czasowych i nikt nie wie co się dzieje, bo w tym miejscu stoi grupa na 1:41 – 1:50. Trudno trzeba będzie biec swoje bez oglądania się na pacemakerów. Start przy dźwiękach muzyki z filmów był jednym z najlepszych motywów podczas tego biegu. Trasa praktycznie płaska, z jednym podbiegiem, w większości miała być asfaltowa, ale okazało się, że duża część prowadziła po kostce brukowej, na szczęście dużej i nie było ślisko, więc biegło się równo i spokojnie. Dużym plusem były strefy odświeżania przed stoiskami z wodą, również dobrze obsługiwane przez wolontariuszy. Doping dla biegaczy na całej długości trasy był wspomagany przez kilka stanowisk, na których była puszczana z taśmy lub grana na żywo wspomniana już przeze mnie muzyka filmowa – temat przewodni tego półmaratonu.
Meta
Finisz na stadionie, “w świetle reflektorów i błysków fleszy” brzmi może trochę patetycznie, ale to coś co każdy sportowiec chciałby przeżyć. Podczas tych zawodów było to możliwe – niesamowite wrażenie, które polecam każdemu. Jak już jesteśmy na mecie należy podać wyniki naszych zawodników:
- Michał 1:50:57, 3938. open, 1456. w kat. wiekowej
- Marcin 2:06:58 7152. open, 2320. w kat. wiekowej
- Marek 2:07:02, 7165. open, 982. w kat. wiekowej
Podsumowując, ja do Wrocławia wrócę w przyszłym roku jedynie na Maraton, który jest częścią Korony Maratonów Polskich. Jednak polecam każdemu przyjechać i przeżyć na trasie to co my przeżyliśmy, a przy okazji zwiedzić miasto, które o każdej porze dnia i nocy wygląda wspaniale.